6 grudnia 2009

Żywot pośrednika poczciwego (w czasach kryzysu...)

Wracam do pisania po dłuższej przerwie. Nie była ona bynajmniej spowodowana załamaniem gospodarczym, choć, gdy na rynku ciężej, trzeba też więcej pracować i koncentrować się na zarabianiu. Bo, jak zawsze w takich sytuacjach, wygrywają najlepsi:) Kto z uczestników katowickiego rynku nieruchomości, a zwłaszcza z pośredników twierdzi, że kryzys go w ogóle nie dotknął - albo jest niepoprawnym mitomanem, albo miał wyjątkowe szczęście. Najmądrzejsi zgromadzili w okresie prosperity niemałe zapasy i przetrwali bez specjalnego trudu. Ale parę biur zniknęło, inne zmieniły strategie marketingowe i ograniczyły wyraźnie nakłady na reklamę, zwłaszcza tę prasową. Bo na czym niby możemy oszczędzać my - biedni pośrednicy?
Ale dość narzekania - z końcem roku coś drgnęło. Po dosyć martwym okresie wakacyjnym ruszyły się mieszkania. Klientów oglądających całkiem sporo, choć, jak to ostatnio częste, od oglądania do kupowania droga daleka. Rzadko kto kupuje pierwsze czy drugie prezentowane przez pośrednika mieszkanie lub dom. Większość klientów, ku naszej rozpaczy, nie podejmie decyzji, póki nie przejrzy wszystkich kilkunastu czy nawet (sic!) kilkudziesięciu porównywalnych ofert na rynku.
No i biegamy z nimi, jeździmy, pokazujemy o najdziwniejszych porach dnia i nocy. Nic w tym nie byłoby wyjątkowego - taka praca, powiecie. Jasne, ale w sytuacji, gdy bardzo rzadko w Katowicach pracujemy z naszymi Klientami podażowymi na umowach na wyłączność - efekt jest taki, że dla jednego Kupującego szuka kilku, nieraz kilkunastu nawet pośredników z różnych biur. A wiemy, że zarobi przy jego transakcji tylko jedno biuro, a i tu nie ma 100% pewności, bo Klient może przecież znaleźć ofertę bezpośrednio od właściciela.
Na wszystkich spotkaniach towarzyskich i zawodowych ze znajomymi pośrednikami słyszę głosy narzekania na taką sytuację - osoba idąca po poradę do prawnika czy lekarza musi zapłacić za skorzystanie z jego porady, a specjalista poświęca jej 15 minut, czasem pół godziny. Jak się to ma do naszej pracy, drodzy Koleżanki i Koledzy, kiedy nieraz nad szczególnie "opornymi" i wymagającymi Klientami pracujemy parę miesięcy, a zdarzają się rekordziści, którzy szukają razem z nami po kilka lat... Żeby choć płacili nam za prezentację ofert, ale już wyobrażam sobie, jakie by się larum wśród oglądających podniosło, gdyby taka np. Villa Nova wprowadziła opłaty za pokazywanie nieruchomości.
Ale gdybyśmy wszyscy od 1.01.2010 ogłosili, że jest to usługa związana z choćby symbolicznym wynagrodzeniem, a co więcej - gdyby tak wszystkie biura z Katowic zdecydowały się pracować jedynie na wyłączności, i to zarówno od Sprzedających, jak i Kupujących? Czyż nie było by pięknie? Jasne, klarowne reguły, mniej pracy, rozłożona odpowiedzialność, większa efektywność, bardziej zintegrowane środowisko...
Ha, jak zaczął swoje najsłynniejsze przemówienie Martin Luther King, "Miałem sen..."

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

No tak, wszystko pięknie cudownie, ale proszę się jaśniej wypowiedzieć w kolejnym poście, za co ma płacić kupujący pośrednikowi jeżeli ten nie wykonuje żadnej pracy dla niego (pokazać komuś mieszkanie i poględzić o głupotach potrafi każdy kto podstawówkę skończył), tym bardziej że pośrednik zdziera kasę od obu stron więc nawet nie reprezentuje interesu żadnej strony (więc jak można mu ufać, że usługą jest doradztwo, skoro poprostu chce podpisać umowę i oskubać podażowych i popytowych klientów?)