16 czerwca 2007

Nowy dworzec?

Dyskusje na temat dworca w Katowicach trwają od lat, ostatnio rozpisano nawet swoisty plebiscyt, czy zachować stary budynek, odnawiając i adaptując jego oryginalną bryłę do współczesnych wymogów, czy lepiej zburzyć, pozostawiając imponującą pustą działkę w katowickiej "strefie zero" nowym inwestorom. PKP szuka ponoć partnera do spółki (swoją drogą ciekawe, kto też będzie chciał wejść w spółkę z naszym ulubionym państwowym bankrutem...).
Nie jestem fachowcem od architektury, ale argumenty zwolenników tzw. ostrego cięcia i wyburzenia mnie jednak nie przekonują. Mogę wymienić kilka innych budynków w ścisłym centrum, które szpecą nasze miasto znacznie bardziej. A może by tak wyburzyć Zenit? Czemu ten ohydny społemowski przybytek wciąż straszy w samym rynku? Jeśli ktoś zaglądał ostatnio do Zenitu jako klient, to wie, że marnuje się tu po prostu doskonale położona działka. No, chyba żeby zrobić w Zenicie Muzeum Socrealizmu, jak w Kozłówce. Te same regały, wystrój wnętrz, te same ekspedientki, ech, łza się w oku kręci...
A co np. z Domem Prasy? Czy Skarbkiem, któy jeszcze jakoś wygląda z zewnątrz, ale konia z rzędem temu, kto mi udowodni, że ten genialnie położony sklep może być dochodowy... Dawny Komag też nie grzeszy urodą (choć teraz przykryty w całości reklamą Skody), ale wiadomo, że trwają przymiarki do generalnego remontu elewacji. A może by tak zburzyć Superjednostkę? Tylko kto da mieszkania ponad 800 rodzinom? Albo na miejsce Spodka wybudować nową hipernowoczesną halę widowiskową? No i oczywiście wysadzić w powietrze Stadion Śląski, bo te wymogi FIFA...
Ja mgliście pamiętam dworzec z czasów jego świetności w latach 70-tych, jasne, że postrzeganie małego dzieciaka jest inne, niż dorosłego, ale ten budynek naprawdę robił wrażenie. Ogromny, przestronny, wysoki, wręcz monumentalny. A do tego pełen kolorowych podświetlanych reklam w pasażach. Z czynną kawiarnią i restauracją, z poczekalnią (pamiętam tę późniejszą akcję - usuwamy ławki z hallu dworca, bo śpią na nich bezdomni...), z ruchomymi schodami, które naprawdę działały i były chyba jedynymi wówczas, obok tych w Skarbku, w Katowicach! I o dziwo dworzec był czysty, regularnie sprzątany, wolny od tego koszmarnego fetoru, który w tej chwili powala wchodzących.
Zawsze dziwiło mnie to niewykończone kielichowe sklepienie (chyba nie starczyło pieniędzy na otynkowanie?), dopiero niedawno wyczytałam, że te ślady po deskach szalunkowych odciśnięte w betonie to charakterystyczny element tzw. brutalizmu w architekturze.
No i co? Zburzyć? Wybudować kolejną bezosobową i bezstylową mega-konstrukcję ze szkła i aluminium? Cudze chwalicie... A może po prostu nie znamy Katowic i nie umiemy docenić tych nielicznych w końcu obiektów, które od lat nadają miastu jego charakter i klimat. Marudzimy, że brzydkie, że fatalny rynek, że wieczorem nie ma gdzie wyjść, że niebezpiecznie. OK, racja, tylko czy panaceum na wszystkie troski jest wybudowanie w centrum jeszcze trzech albo pięciu nowych biurowców?
P.S.
No, chyba, że faktycznie przeniesiemy dworzec na Sądową, wraz z całą infrastrukturą komunikacyjną i koniecznym zapleczem, a w nowym-starym dworcu urządzimy muzeum sztuki nowoczesnej na miarę nowojorskiego Guggenheim Museum? Pomysł odważny, wręcz brawurowy, tylko gdzie nasz Pan Wright?

Brak komentarzy: